Pierwsze moje skojarzenie, jak pisałam ten artykuł było następujące: w slangu często używa się tego pojęcia jako określenie bycia szurniętym, oszołomem czy po prostu mieć bzika na punkcie czegoś. Czyli w takiej konfiguracji też spokojnie można by podpiąć osoby, które mają bzika na punkcie… kotów. Nie musi ona go posiadać. Nie jest to konieczny warunek. Taka obsesja może się też objawić w przypadku, gdy zauważymy, że w domu ściany są w motywach kocich, rano kawa znajduje się w kubku, który jest cały w koty, a śniadanie położone jest na talerzu całego w koteczki. Toż to szaleństwo w czystej postaci. Czy wy też już dostaliście od tego kota? To, aby do końca nie zwariować w tym całym kuriozum to opowiem Wam dziś historię, która wydarzyła się naprawdę.